MOJA PRAWDA JEST NAJMOJSZA

 

Nie jestem ani lekarką, ani terapeutką. Nie studiowałam medycyny, psychologii, dietetyki, nie uczyłam się jak pracować z dziećmi z autyzmem. Nie znam na pamięć statystyk, nie wiem ilu dzieciom, która metoda terapii pomogła, ani u jakiego procenta dzieci pomaga ta czy inna dieta czy probiotyki. Owszem czytam o tym, sprawdzam, szukam, ale nikogo nie chcę przekonywać, że droga jaką idę jest tą najwłaściwszą, że tylko w ten sposób można pomóc dziecku. To droga, która jest zgodna ze mną, z moimi wartościami, priorytetami, zgodna z moim pomysłem na życie. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać, namawiać. Nie oceniam rodziców, którzy podejmują inne decyzje, dokonują innych wyborów. Wierzę, że podejmują najlepsze decyzje jakie w danym momencie są w stanie podjąć.

Ja z radością i niedowierzaniem obserwuję T. i tempo zmian jakie zachodzą w jego umiejętnościach i zachowaniu. W styczniu pisałam o tym jak ruszyła mowa po rozpoczęciu hipoterapii i co poza mową zmieniło się po rozpoczęciu zajęć z hipo- i dogoterapii. Jeśli chodzi o mowę to w styczniu zwykle pojawiało się od jednego do trzech nowych słów na dzień. Teraz T. wypowiada pełne zdania, krótkie, proste, ale składające się ze wszystkich części mowy. Odmienia przez przypadki, zdrabnia. Opowiada historyjki, powtarza wierszyki i teksty piosenek (kilka miesięcy temu nie było mowy nawet o wysłuchaniu ich, a co dopiero o powtórzeniu).

Poza mową obniżył się bardzo stan pobudzenia.  Pierwsze zmiany obserwowałam rok temu po wprowadzeniu diety 3xbez i wtedy otwierałam szeroko oczy ze zdumienia, bo dziecko, które do tego czasu rzadko kiedy nie było w ruchu (a właściwie w locie) po wprowadzeniu diety stopniowo coraz więcej czasu spędzało na zabawach stacjonarnych i słuchało coraz więcej (słuchało co się do niego mówi, a nie <było posłuszne> bo tego nigdy nie wymagałam). W ciągu ostatnich miesięcy stan pobudzenia dodatkowo się obniżył i myślę, że pod tym względem jest to już energiczny kilkulatek, a nie fruwający na opiatach maluch.

Zaczęłam pisać, by poukładać sobie pewne decyzje w głowie, by lepiej dostrzegać tempo zmian jakie przynosi terapia, dieta i leczenie (posty o leczeniu pojawią się niebawem) oraz by osobom, które szukają pomysłu na terapię niedyrektywną pokazać nasze pomysły i ścieżkę, którą idziemy. By osoby, które nie czują zgody na terapię behawioralną w stosunku do swoich dzieci, mogły zobaczyć, że taka droga jest możliwa. W naszym przypadku jej efektem jest coraz lepiej funkcjonujące dziecko o silnej osobowości i bliska relacja z nim, pełna szacunku, otwartości i empatii.

Wciąż pamiętam jak bardzo sama potrzebowałam takiego zapewnienia po tym jak Syn otrzymał diagnozę.

 

  • Autorem zdjęcia jest Malcolm.

Podobne wpisy

1 komentarz

Zostaw komentarz