PÓJDĘ BOSO

 

Dwuletni T. całe lato biega w butach. Niezależnie od temperatury nie widzi innej możliwości. Nie chce ich zdjąć nawet by wejść do jeziora. Wchodzi dopiero wieczorami, w kaloszach. Pół roku później, zimą płacze gdy na czubkach butów zostaje śnieg i gdy śnieg oblepia koła rowerka. Nie wiemy jeszcze o autyzmie. Wiemy o zaburzeniach integracji sensorycznej, w tym o nadwrażliwości dotykowej.

Od kilku miesięcy T. objęty jest już terapią SI. Od początku terapeutka i Syn nawiązują bliską relację pełną otwartości i szacunku. Przez rok nie zdarza się ani jedna sytuacja, w której terapeutka wykonałaby coś mimo sprzeciwu T. (zwracam na to uwagę, gdyż dwa lata później trafiamy na terapeutkę SI, która masaż twarzy próbuje wykonać na siłę, mimo krzyku i płaczu T.).

Ćwiczymy (a raczej bawimy się) też dużo w domu. Po wstępnej ocenie rozwoju procesów integracji sensorycznej dostaję od terapeutki listę zaleceń oraz proponowanych ćwiczeń i zabaw do domu.  Część zabaw domowych wykonujemy nawet częściej niż to zalecane, części T. kompletnie nie chce spróbować.

Nadchodzi kolejne lato. Lato, w czasie którego T. biega najchętniej cały czas boso, po piasku, po chodnikach. Gdy lądujemy na tydzień w siedlisku w środku lasu, nawet ściółka leśna mu nie przeszkadza. Tydzień w lesie na bosaka, nieważne, że igły, piasek z kamykami, błoto, rosa. Nieważne czarne stopy. Najważniejsza uśmiechnięta buzia i dopiero co odkryta radość z bycia tak blisko przyrody.

Powyższe zdjęcie zrobione w ostatnie wakacje – pierwsze spotkanie T. z morzem, wieczorem, po kilkugodzinnej podróży.

Zaskoczenie i zachwyt w najczystszej postaci.

 

Podobne wpisy

1 komentarz

Zostaw komentarz